Translate

poniedziałek, 25 marca 2013

chained?

Dla wielu osób osiemnaste urodziny są ważną datą. W końcu można kupić samemu alkohol, papierosy czy zrobić cokolwiek co jest dozwolone "tylko dla dorosłych". Dla kogoś innego jest ot szansa żeby w końcu móc się wyprowadzić od ojca kata czy matki alkoholiczki. Dla jeszcze innych możliwość zrobienia prawa jazdy i w końcu możliwości podróżowania na własną rękę.

Dla mnie to niewielka zmiana. Choć moje życie nie było bajkowe to w tym momencie nie mogę narzekać. Mam kochającą rodzinę i dobrą szkołę społeczną. co do alkoholu - to nigdy nie był ani problem ani żadne marzenie, możliwość kupienia sobie samodzielnie papierosów nie jest dla mnie ważna w żaden sposób. Natomiast ważną zmianą jest to że gdy zrobię coś źle odpowiadam za to w 100%. To duże obciążenie, a może własnie wolność? Bycie odpowiedzialnym za własne czyny to coś co ma dla mnie wielkie znaczenie. ze względu na szacunek wobec rodziców nigdy nie chciałam im robić problemów, bo gdy coś się dzieje to właśnie rodzice są powiadamiani i oni ponoszą konsekwencję wielu czynów, a nie chciałabym ich tym obciążać.

Wróćmy jednak do pojęcia "dorosły". Bycie dorosłym to zarówno bycie pełnoletnim jak i bycie dojrzałym. niestety wiele osób po przekroczeniu tej magicznej daty czuje się jak alfa i omega. Powołują sie na swoje nastoletnie 18-19 lat. Z resztą nie mówię tu tylko o wieku licealnym, osoby duzo starsze nie zasługują na określenie "dorosły". To przecież jest odpowiedzialność, świadomość konsekwencji czynów i gotowość poniesienia ich.

Czy próg osiemnastego roku życia to właściwy moment na to żeby spadł na nas ciężar odpowiedzialności i ogromna dawka wolności? Dla jednych to za wcześnie dla innych za późno. W mojej sytuacji jest to chyba dobry moment. Prawo zgrało się z moimi doświadczeniami. Niestety znam dużo osób które stanowczo za wcześnie dostały dowód bo to wciąż mentalność podstawówki tylko że w oparach jointów i papierosów oparta na logice w promilach. Poczucie posiadania jakiejś mocy czy bycie lepszym od innych, czy też założenie nieomylności. Co można zrobić w momencie kiedy ktoś zaczyna ci prawić niezwykłe prawdy życiowe z blantem w łapie i mina filozofa,a na poparcie swoich założeń ma jedynie "bo jestem dorosły/starszy więc znam zycie"? Dyskusja nie ma sensu bo ani nie dowiesz się niczego nowego ani nie zostaniesz wysłuchany bo protekcjonalne podejście nie pozwala na zniżenie sie do poziomu słuchacza czy nawet znalezienia sie na równi z Tobą. 
Niestety zauważyłam, że sama, nie ze względu na wiek a doświadczenie mam podobne podejście co prawda tylko do osób które od dłuższego czasu wydają mi się niedojrzałe jednak to błąd i muszę zwracac na to większą uwagę. Wy też to zróbcie. Pomyślcie, że nawet jeśli macie swoje 160 iQ i 25 lat i studia to czy nie lepiej potraktować innych jak równych sobie tylko bez waszych przeżyć jednak z innymi równie ważnymi? 

Dzielcie się wskazówkami ale nie na siłę, podajcie argumenty a przede wszystkim słuchajcie bo wiem jak jest być ignorowanym bez powodu dla przykładu podam sytuację: rozmawiając z przemiłym profesorem w bibliotece czułam się doceniona i po rozmowie poczułam sie bogatsza o pewną wiedzę i to ze potrafiłam zauważyć więcej rzeczy, inaczej spojrzeć na świat. Po rozmowie z rok starszym kolegą poczułam się niedoceniona a jednocześnie wyszłam bogatsza jedynie o złość na ludzi zarozumiałych z żadną nową wiedzą, bo nawet jeśli w jakimś aspekcie miał rację nie jestem mu w stanie jej mu przyznać bo zamiast dać mi argument poparł się na autorytecie którym wcale dla mnie nie jest.

Z okazji moich 18tych urodzin życzę Wam wszystkim otwartości i umiejętności przyznawania się do błędów oraz tego byście moli spojrzeć na świat świeżym okiem ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz